Awatar użytkownika

Wyt

1

Sil

1

Zmy

1

Cha

1

Zre

1

Int

1

Szc

0

wszystko i nic
Boli głowa

Przy sobie:

wszystko i nic
Boli głowa
11
Sophie była zadowolona, że mogła chwile pogawędzić z Marshall. Być może kobieta nieco się wkopała, no ale już trudno — mało kto rozmawiał z rudowłosą i wszyscy woelli trzymać się z dala. Z wyjątkiem Maxa, rzecz jasna. Tutaj sytuacja była nieco inna, ponieważ dwójka weszła w coś w rodzaju relacji.
Przywiązać? Nie wiem, to chyba trochę chamskie, tak przywiązać zwierze?
Jeśli Marshall jeszcze tego nie wywnioskowała, to mogła pewnie szybko zauważyć, że dziewczyna nie wyglądała na taką, która wychowała się pomiędzy zwierzętami. Praktycznie wszystko, co Sophie potrafiła, było wynikiem tego, że przebywała w ostatnim czasie pomiędzy ludźmi, którzy się na tym znali. Podłapała trochę informacji tu czy tam i wiedziała, jak wykonywać jakieś specyficzne czynności przy zwierzętach. Chłonęła ich wiedzę, uczyła się. Z początku nie była specjalnie zadowolona z takiego obrotu spraw, jednak ewentualnie, praca przy zwierzętach była nawet przyjemna. Lżejsza. Zwierzęta nie narzekały. Jednak nigdy nie żyła na farmie, była kompletnym mieszczuchem.

Dziewczyna pochyliła się nieco bardziej, spoglądając na stół, którym zajmowała się Marshall. Wydawała się tym rzeczywiście zainteresowana, a słowa kobiety i nazywanie jej "złotkiem" było czymś, co zdecydowanie schlebiało dziewczynie. Miło jej było, że ktoś podchodził do niej w ten sposób i po prostu był sympatyczny. Plus rzeczywiście sugerował jakieś rozwiązania jej problemu — nie mogła przecież wiecznie chodzić z tą kozą.
Może dałoby się wyczarować jakąś smycz, albo przebudować ogrodzenie? Nie wiem. Niedługo obiad, a nie wiem, gdzie zostawić tę kozę.
Sophie zamyśliła się na moment, a po chwili dodała:
O, wiem. Może wyślesz nam kogoś, kto mógłby rzucić okiem na to ogrodzenie?
@Marshall Roosevelt
Obrazek

Aleks Wermilio

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

12
Przyjechał z viewtopic.php?t=149

Aleks zajechał powoli pod warsztat, zatrzymał samochód i zgasił silnik. Zabrał karabinek i wysiadł z auta. Wszedł do środka i zawołał.

- Marshall jesteś w robocie? Mam małą robótkę dla ciebie.

Wermillio oparł się o drzwi i czekał na odpowiedzi. Wszedł do środka i zaczął rozglądać się za czymś do pisania. Złapał za jakąś kartkę i coś do pisania. Wyszedł na dwór i otworzył maskę samochodu kapitan. Zaczął oglądać silnik.

- Marshall chodzi na zewnątrz, obejrzysz samochód Kapitan?

Czekając na Marshall, zaczął sprawdzać kable idące do rozrusznika i od rozrusznika. Szukał upalonych i luźnych końcówek. Wziął młotek i delikatnie obstukał rozrusznik drewnianym trzonkiem. Wsiadł do samochodu i zakręcił kluczykiem, próbując odpalić. Skupił się na dźwięku silnika, próbował ustalić, co jest przyczyną problemu. Złapał za radio i nadał wiadomości.

- Do dywizji konserwacji tu Wermilio przypominam o małym spotkaniu mamy pewien projekt do przedyskutowania. Jeśli ktoś z innych dywizji chce posłuchać o projekcie, to zapraszam do pokoju wspólnego.

@Marshall Roosevelt @Mistrz Gry Maggie
Awatar użytkownika

Wyt

0

Sil

1

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

2

Szc

0

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa

Przy sobie:

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa
13
Wzruszyła ramionami. Znała się na maszynach, nie zwierzętach. Jej doświadczenie ze zwierzętami gospodarczymi było jeszcze mniejsze, niż rudowłosej. Co prawda jej dzieci wyżebrały kiedyś u niej możliwość posiadania pupila - ale były już wtedy nastolatkami i to na ich barkach spoczywała opieka nad zwierzakiem. Wkład Marshall ograniczał się niemal tylko do opłacania weterynarza i koniecznej wyprawki. No i oczywiście… nie była to koza. W czasach jej młodości normalnym było przywiązanie psa w jednym miejscu i choć obecnie większość ludzi patrzyła na to negatywnie, Marshall zakładała, że przywiązanie gdzieś kozy na kilka minut nie powinno być czymś aż tak okrutnym. - A bo ja wiem? Ludzie wiążą konie. Może kozy też można.

- Przebudować ogrodzenie? Teraz, tak na miejscu? - prychnęła, jakby rudowłosa rzuciła w jej stronę jakimś żartem. - To zajmie przynajmniej kilka godzin. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek dał radę załatwić to jeszcze dzisiaj. - zwłaszcza z nadchodzącym niedługo spotkaniem cała dywizja będzie zajęta. Raczej nie znajdzie się nikt, kto na ostatnią chwilę będzie mógł zająć się ogrodzeniem, jeśli był to projekt o niewielkiej wadze. Gdyby coś się zepsuło i wymagało natychmiastowej naprawy, pewnie - Marshall sama pofatygowałaby się tam rzucając spotkanie w cholerę, ale jedna mała kózka przeciskająca się między sztachetami raczej nie czyniła tego sprawą wymagającą natychmiastowej pomocy. - Mogę wysłać kogoś najwcześniej po obiedzie i to tylko, jeśli znajdzie się ktoś wolny.

Być może Sophie miała szczęście, że rozmawiała akurat z Marshall. Być może kto inny, zauroczony maleńką, słodziutką kózką powiedziałby dziewczynie, że nie ma problemu ze zwierzakami w warsztacie i stołówce, ostatecznie nie rozwiązując w żaden sposób problemu. Zamiast tego Marshall westchnęła głęboko, przewróciła oczami i odeszła od stołu, sięgając do jednej z szafek, by wydobyć z niej kilka metrów liny. Sophie mogła dostrzec, jak kobieta wiąże na jej końcu dwie pętle, tworząc z niej improwizowane szelki - po czym podała je rudowłosej, oczami nadal ciskając gromy w stronę kozy. - Masz. Wystarczy póki nie damy rady zamknąć jej gdzieś na dobre.

…i jak na zawołanie za drzwiami usłyszała głos Aleksa. Westchnęła raz jeszcze. - A jak myślisz, co? - odkrzyknęła. Gdzie indziej miała być? Wygląda na to, że czas na pracę nad stołem dobiegł końca. Kręcąc lekko głową wróciła do stołu - tylko po to, żeby odłożyć piłę i papier ścierny na ich miejsca. Z dźwięku silnika na zewnątrz założyła, że “mała robótka” była natury samochodowej, a kolejne słowa mężczyzny potwierdziły to. Piła i papier raczej na niewiele się tu przydadzą. Zamiast tego złapała swoją podręczną skrzynkę z narzędziami i wyszła przed warsztat, stając przy samochodzie i przez kilka sekund obserwując próby Wermilio.
- Co tym razem zepsułeś? - rzuciła, zakładając ręce na piersi. Pewnie, wiedziała doskonale, że to nie jego wina - ale miała chyba prawo być nieco poirytowana, że przerwano jej kolejną już dzisiaj robotę. Zakładała, że Aleks niespecjalnie przejmie się jej zaczepką. - Myślałam, że za chwilę mamy spotkanie? Nie masz chyba zamiaru kazać mi naprawić całe auta w pięć minut. Jestem dobra, ale cudotwórcą nie jestem.

@Mistrz Gry Maggie @Aleks Wermilio
Awatar użytkownika

Wyt

1

Sil

1

Zmy

1

Cha

1

Zre

1

Int

1

Szc

0

wszystko i nic
Boli głowa

Przy sobie:

wszystko i nic
Boli głowa
14
Aleks zajechał do warsztatu, zajmując jedno z miejsc dla samochodów. W środku nie było żadnych innych aut, które wymagały naprawy, więc było sporo miejsca. Aleks będzie musiał niedługo pewnie zdać swoją broń, jako iż nie należy do dywizji Zwiadowców lub Bezpieczeństwa — jednak pewnie będzie jedną z ostatnich osób, które będą ścigane za takie przewinienie, ponieważ dość dobrze się nią posługuje i zna Jacoba. Zasady to jednak zasady.
Aleks szybko znalazł coś do pisania, a następnie ruszył do samochodu pani Kapitan. Starając się go ponownie uruchomić, usłyszał szybki dźwięk klikania.
W tym samym czasie Sophie pochylała się nad Marshall, obserwując jej pracę przy stole. Nawet nie zauważyła przybycia Wermilio.
No tak, ale chyba tylko na chwile, nie tak wiesz... Na cały czas?
Następna prośba Sophie, oczywiście spotkała się ze swojego rodzaju odmową. Rudowłosa to rozumiała, było sporo zajęć tu i tam, więc ogrodzenie i losy jej kozy były pewnie bardzo nisko na liście priorytetów dla obozu. Cóż, trudno. Odsunęła się nieco, zajmując się swoimi sprawami. Wiedziała, że teraz Marshall miała kolejną rzecz do naprawy w kwestii tego samochodu, więc wolała jej nie irytować. Zabrała ze sobą kozę, a następnie opuściła warsztat, jako iż załatwiła tutaj to, co miała załatwić. Być może później spróbuje raz jeszcze w kwestii tej zagrody.

@Aleks Wermilio @Marshall Roosevelt
Obrazek

Aleks Wermilio

Wyt

Sil

Zmy

Cha

Zre

Int

Szc

Przy sobie:

15
W odpowiedzi na głupią dopierdolkę spojrzał na kobietę i powiedział.

- Wiesz to, że się psuje, świadczy o mechaniku nie o użytkowniku. A poza tym nie ja prowadziłem tylko Tate.

Położył kartkę na kierownicy i zaczął rysować koło z łopatami. Kiedy kobieta zapytała o spotkanie, mężczyzna wychylił się z samochodu. Przewrócił oczami i powiedział.

- Spotkanie nie zając mamy jeszcze z 20 minut. Więc na spokojnie nigdzie mi się nie spieszy. A co do tego samochodu to mi on nie jest potrzebny, pytaj kapitan czy go potrzebuje i na kiedy.

Przetarł ręką twarz i zamyślił się na chwile. Po czym wysiadł z samochodu i podszedł do humvee. Odpiął line holowniczą i wrzucił na pakę. Zabrał kartkę i ołówek z samochodu kapitan. Wrzucił na fotel w terenówce i spojrzał na kobietę.

- Jedziesz ze mną czy dojdziesz sama na spotkanie? Teraz muszę odwieść samochód na parking a broń zdać do magazynu.

Wsiadł do samochodu i czekał na odpowiedzi kobiety.

@Marshall Roosevelt
Awatar użytkownika

Wyt

0

Sil

1

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

2

Szc

0

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa

Przy sobie:

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa
16
- Dobre sobie, złotko. Jak ciśniesz wazonem o ziemię i pęknie, to co? Wina garncarza? - prychnęła cicho, kręcąc głową. Te osobówki nie były zaprojektowane na odpychanie fal martwych przechodniów - a Marshall miała swoje podejrzenia, że przynajmniej niektórzy zwiadowcy bawili się czasem w kręgle, rozjeżdżając jak największą ilość zombie. Może nie miała co do tego żadnych dowodów, ale ile razy auta wróciły do obozu całkowicie pokryte krwią i gnijącymi kawałkami ciał…
- Spytam jak trafi mi się okazja. Mam dzisiaj kompletne urwanie głowy. - odparła, wzdychając ciężko. W obozie za dużo się działo na jej stare kości - tylko czekać, aż złapie ją kolejna migrena. Już czuła, że wieczorem będzie musiała wcześniej się położyć - oby noc porządnego odpoczynku wystarczyła, żeby odgonić od niej uporczywie nawracające bóle. Nie miała ochoty fatygować się do medyków po taką pierdołę.
Zamiast porządnie odpowiedzieć na pytanie Aleksa tylko skinęła głową i nie czekając na jego pozwolenie wpakowała się do terenówki. Nie było po co wymieniać się uprzejmościami. Kto wie, może wpadnie na komisariacie na Tate - nie będzie musiała spędzać cennego czasu na szukaniu jej po spotkaniu. W ciągu dwudziestu minut tak czy inaczej nie uda jej się zrobić wiele. No i miło było raz na jakiś czas zaliczyć przejażdżkę samochodem, zamiast lecieć na piechotę przez cały obóz. Dźwięk pracującego silnika zawsze był dla Marshall czymś uspokajającym.
- Jedźmy. Nie ma co kręcić się tu za długo. - rzuciła tylko, sięgając, żeby zapiąć pas. Co prawda nie było większego sensu w robieniu tego teraz, w środku obozu, ale robiła to raczej z nawyku niż faktycznej potrzeby.
Kiedy Aleks usadowił się w samochodzie ruszyli w stronę komisariatu.

@Aleks Wermilio
Dalej w zbrojowni.
Awatar użytkownika

Wyt

1

Sil

1

Zmy

1

Cha

1

Zre

1

Int

1

Szc

0

wszystko i nic
Boli głowa

Przy sobie:

wszystko i nic
Boli głowa
17
Przejście z: viewtopic.php?p=1870#p1870

Marshall wraz z Cassandrą ruszyły w stronę warsztatu, pozostawiając Nathana samego na farmie. Budowa szklarni była istotna, jednak pierw musieli zająć się sytuacją w szpitalu polowym.

Dwójka kobiet poszła szybkim krokiem w stronę warsztatu, z Cass na czele, która sprawdzała drogę. Gdy znalazły się w środku, ta zabezpieczyła broń i schowała do kabury. Cóż, raczej nie będzie jej już potrzebowała.
Sprawdziłam wcześniej okolice, wszystko wydaje się zabezpieczone. Lepiej jednak dmuchać na zimne, dopóki nie zobaczymy sytuacji. Wygląda na to, że w Szpitalu Polowym doszło do incydentu. Przetransportuje cię tam, a następnie zajmę się resztą obowiązków.
Wyjaśniła. Szanowała Roosevelt i wiedziała, że ostatnie czego kobieta potrzebowała, to było niańczenie i matkowanie — mogła równie dobrze sama pójść do tej pieprzonej izolatki, jednak Cass chciała pokazać, że jej zależy. W jakimś sensie udowodnić, że Dywizja Bezpieczeństwa działa i ma się dobrze i będzie pilnowała cywilów, którzy grają istotną rolę w ich operacji. Marshall należała do takich osób i jeśli sytuacja w obozie wymykała się spod kontroli, to Tate będzie pierwszą, która będzie chronić takie jednostki. Spojrzała na nią, chcąc upewnić się, czy nie potrzebuje pomocy w poszukiwaniu narzędzi. Następnie, pani kapitan splotła ręce na wysokości klatki piersiowej.
Pomóc ci coś przenieść, Roosevelt?
Spytała. Po chwili obie usłyszały komunikat przez radio o nowych przybyszach. Cass odpięła sobie krótkofalówkę od paska, a następnie dodała do niej:
Tutaj Kapitan Tate. Zjawię się tam niebawem. Bez odbioru.
Wyglądało na to, że dzień dalej się kręci, nie ma chwili na wytchnienie. Czyli tak, jak zwykle.

@Marshall Roosevelt
Obrazek
Awatar użytkownika

Wyt

0

Sil

1

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

2

Szc

0

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa

Przy sobie:

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa
18
Dotarcie do warsztatu nie zajęło im długo. Marshall nie miała problemu z utrzymaniem kroku kapitan - zawdzięczała to pewnie swojemu wzrostowi i długim nogom, bo raczej nie dorównywała wojskowej wysportowaniem. Z warsztatu do szpitala był już tylko niewielki skok. Mechanik zakładała, że skoro na tym dłuższym odcinku ich drogi nie napotkały żadnych kłopotów, to sytuacja faktycznie była pod kontrolą. Minęło chyba na tyle czasu, że potencjalne niebezpieczeństwo wydostałoby się z budynku i zaczęło szwędać po obozie, być może w poszukiwaniu reszty mieszkańców. Wydawało się, że Tate podzielała jej zdanie, skoro ściskaną do tej pory w dłoni broń złożyła w stan spoczynku.

Kliknęła językiem. Słowa Cassandry nie dawały jej zbyt wiele nowych informacji. Nie była pewna, czy kobieta była w takiej samej ciemności, co ona, czy celowo ukrywa co wie. Wydawała się jej prawdomówna, ale porządna awantura w szpitalu tuż po ucieczce kogoś z dywizji bezpieczeństwa nie wyglądała dobrze dla obozu. Być może nie chciała, żeby zbyt wiele informacji wyciekło do zwykłych mieszkańców, zanim zarząd nie zgodzi się co do określonej wersji wydarzeń. Choć fakt, że sama wysłała Marshall na miejsce zdarzenia nieco zmniejszał jej podejrzenia. - Wiadomo coś więcej o tym… Incydencie? Wolę być przygotowana na to, co tam zastanę.

Nie marnowała czasu na rozglądanie się po pomieszczeniu. Znała każdy kąt warsztatu i wiedziała, gdzie swoje miejsca miały niemal wszystkie narzędzia. Znalezienie odpowiednich nożyc zajęło jej zaledwie kilkanaście sekund. Ta para była zdecydowanie większa i solidniejsza od podręcznej wersji z Marshallowego przybornika - powinna poradzić sobie z jakimkolwiek zadaniem, jakie czeka na nią w szpitalu. Pozwoliła sobie jeszcze spędzić krótką chwilę na przepakowaniu. Z ze swojej skrzynki wyjęła narzędzia zapożyczone wcześniej z warsztatu w celu budowy szklarni - nie było sensu targać ich ze sobą do szpitala. Samą skrzynkę zapakowała do swojej roboczej torby na ramię, a nożyce, które nie miały prawa się w niej zmieścić, złapała w lewą rękę i oparła o swoje ramię.

- Dam radę. Jakim byłabym mechanikiem, gdybym nie była w stanie przenieść własnych narzędzi, zło.. kapitan. - ucięła w pół słowa, nie chcąc dać swojemu nawykowi wygrać. Starała się kontrolować język w towarzystwie dowództwa. Choćby po to, żeby nie sprawiać sobie problemów. Nie miała ochoty na rozmowę o “szacunku” z powodu byle błahostki. - Tylko nożyce? Nie ma sensu się tu wracać, jeśli coś przegapimy. - Co prawda transmisja krótkofalówki wspomniała tylko o nożycach, ale bieganie do warsztatu dwa razy byłoby zwykłą stratą czasu. Lepiej się upewnić.

@Mistrz Gry Maggie
Awatar użytkownika

Wyt

1

Sil

1

Zmy

1

Cha

1

Zre

1

Int

1

Szc

0

wszystko i nic
Boli głowa

Przy sobie:

wszystko i nic
Boli głowa
19
Cass popatrzyła na nią, następnie dodała:
Wygląda mi to na zamieszanie z ludźmi z izolatki.
Kapitan Tate nie chciała brzmieć nieszczerze, jednak wszystko, co wiedziała o tej sytuacji to tylko słowa Jacoba, który nawet spotkał się z nią, zanim rzeczywiście dowiedział się, do czego tam doszło. Ilość ludzi rannych zadeklarowana na krótkofalówce wskazuje, że sytuacja zdecydowanie jest już pod kontrolą i teraz zajmują się rannymi. O co poszło? Nie wie. Cóż więcej mogła powiedzieć Marshall?

Pewnie sporo powiedziała jej tylko tymi słowami — nie nazwała tych ludzi więźniami. Nie chciała. Czuła się dość ambiwalentnie w stosunku do nich, z jednej strony wiedziała, że Jacob chce trzymać się rozkazów, zapewnić im dach nad głową i te sprawy. Jednak też nie byli do cholery jakimś ośrodkiem czy instytucją, gdzie tacy ludzie rzeczywiście mogliby przebywać. Mieli ich zabezpieczyć, jednak na jak długo? To jednak nie było czymś, czym Cass chciałaby się podzielić. Miała tylko nadzieję, że nikt z nich nie ucierpiał, a szczególnie Josh, którego sprowadziła do obozu jeszcze nie tak dawno temu i który był odpowiedzialny za przynoszenie im jedzenia.

Cass parsknęła śmiechem.
Możesz mówić mi złotko, Marshall. Możesz mi mówić, jak chcesz. Po imieniu. Mój tytuł i tak nic już nie znaczy.
Odparła. Marshall była od niej starsza, więc nawet pomimo swojego tytułu, zawsze darzyła ją szacunkiem. Chciała czasem z nią porozmawiać o różnych rzeczach, o byciu kobietą na trudnym stanowisku, w świecie opanowanym przez facetów. O życiu. Wypić z nią piwo, po prostu. Uniosła brwi.
Jeśli trzeba będzie czegoś więcej, to po prostu przyniosę.
Zasugerowała. Wiedziała, że w tej sytuacji to Marshall jest tą istotniejszą — to ona będzie operowała nożycami, cokolwiek jest tam do cięcia. Potrzebują jej. Cass i tak będzie robiła rundki po okolicy, plus jeszcze będzie musiała przyjąć nowych. Nic się jej nie stanie, a sama też w sumie chętnie przeszłaby się na górę i sprawdziła, jak sytuacja. Obowiązki jednak wzywały.
Spotkamy się na obiedzie.
Kobiety były gotowe, by każda z nich poszła w swoją stronę — jedna do Izolatki, pomóc w rozwiązaniu problematycznej sytuacji, a druga ku bramom obozu, by przywitać nowe twarze w tym obozie.


@Marshall Roosevelt
Obrazek
Awatar użytkownika

Wyt

0

Sil

1

Zmy

0

Cha

1

Zre

0

Int

2

Szc

0

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa

Przy sobie:

- Stare plany budowlane (?)
- Nóż myśliwski
- Pół opakowania leków przeciwbólowych
- Notes, pełen notatek i kilku starych zdjęć & ołówek z gumką
- Rękawice robocze
- Podwędzone z konwoju podstawowe narzędzia
Zdrowa
20
Zmarszczyła brwi - bardziej w zamyśleniu, niż podejrzliwie. Wyglądało na to, że Cassandra sama nie wie zbyt wiele, a przynajmniej na to wskazywała jej odpowiedź i ton głosu. Więźniowie? Choć nie ufała nowoprzybyłym, podobnie jak jej towarzyszka nie widziała sensu w nazywaniu ich więźniami. W przypadku Marshall nie chodziło tu co prawda o okazywanie im jakiegoś wielkiego szacunku - kompletnie ją to nie interesowało. Ostatnie wydarzenia w pokoju wspólnym tylko umocniły ją w wierze, że nie ważne, czy ktoś był członkiem obozu od dawna, czy dopiero dołączył - nie powinni ufać nikomu, kto nie pokazał, że jest w stu procentach godny zaufania. Jej niechęć do nowych mieszkańców wynikała z niewiadomego. Zdążyła już zapoznać się przynajmniej z częścią obozowiczów i wiedziała mniej więcej, od kogo powinna trzymać się z daleka. Nowi byli kompletną loterią.

- Skoro tak mówisz. - pozwoliła sobie na słaby uśmiech. Chociaż była w obozie już od dawna, nadal nie czuła się swobodnie w towarzystwie członków Bezpieczeństwa. Czasem miała wrażenie, że ktoś cały czas patrzy jej na plecy - tylko czekając, aż popełni błąd, da się ponieść złości lub poczuje zbyt pewnie na swoim stanowisku. Lubiła myśleć, że jej umiejętności czynią ją trudną do zastąpienia - ta cała heca z “płaceniem długu” i twierdzeniem, że każdy członek społeczności jest potrzebny powinna ją w tym jedynie utwierdzać, ale z jakiegoś powodu tylko powiększała jej zmartwienia. Bo znaczyło to, że nie miała szansy wydostać się z obozu na dobrych stosunkach. A nawet gdyby, być może ktoś uznałby, że lepiej dla dobra obozu, żeby ktoś z taką znajomością jego zabudowań nie biegał sobie po okolicy - i zostałaby potraktowana cichą kulką w głowę.
W dużym skrócie, Marshall nie ufała wojskowym.
Ale towarzystwo kobiet w podobnej sytuacji było czymś, co dobrze by jej zrobiło. Być może przyjaźń z Cassandrą rozwiązałaby chociaż część jej problemów.

Kiwnęła głową. Lepiej nie marnować więcej czasu i lecieć doręczyć te nożyce. - Do zobaczenia, złotko. - rzuciła w stronę kapitan, choć ostatnie słowo nadal dodała z nieco mniejszą pewnością, niż zazwyczaj. Wraz z nożycami do stali ruszyła w stronę szpitala.

Dalej do izolatki.

Wróć do „Archiwum”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości

Zaloguj się