Konie zatrzymały się, gdy Vi zwróciła się do ekipy. Zwierzęta wydawały się być dość spokojne pod swoimi jeźdźcami, pomimo okoliczności, które, rzecz jasna, mógł być różne. Wyskakujące znikąd trupy mogły być dość problematyczne.
Jednak mimo to, Hyde i Jack całkiem nieźle radzili sobie w siodle, a codzienne wypady konno po okolicy jedynie sprawiały, że ich umiejętności rozwijały się. Szczególnie gdy mieli wybywać na nieco poważniejsze wypady, czyli polowania. Po lesie konie zdecydowanie sprawdzały się nieco lepiej niż na asfalcie.
“ Jakby tak się zastanowić, to w wielu miejscach nic już nie pozostało. ”
Detektyw rozglądnął się. Rzeczywiście, French, podobnie jak wszystkie inne dzielnice w tej okolicy były w dużej mierze splądrowane. Jednak czy to słowo rzeczywiście opisywało to, jak to wszystko wyglądało? Te domy były takie, jakby przeszło przez nie jakieś tornado. Wszystko, co dało się wynieść, zabrać, użyć gdzieś indziej, zostało wyrwane z tego miejsca, jak ząb z czyjegoś dziąsła. Dziura, która pozostała po tym ubytku zawsze będzie tym samym — gigantyczną otchłanią, której nie da się już nigdy wypełnić. Pomyśleć, że każde z tych domostw miało rodzinę, cenne przedmioty i akt notarialny. Właściciele tych miejsc teraz kręcili się po okolicy w postaci żywych trupów, a wszystko, co czyniło ich dom, ich domem, zostało odebrane na poczet Nowego Breckenridge. A to pozostawało dość sporo do życzenia.
Jack ściągnął wodzę.
“ Ekranu monitora raczej nie uraczysz w ciągu następnych miesięcy. Może nawet lat. ”
Jack był silny i jeśli Vi odbiła się od asfaltu, to ten przerzucił ją przez siodło tak, by usiadła przed nim, na przednim łęku. Wygoda tego miejsca pozostawiała wiele do życzenia. Vi, nieprzyzwyczajona do jazdy, mogła nagle poczuć ruszające się zwierze pod jej nogami. Jego skóra ruszała się, a koń kiwał się na lewo i prawo, przystępując z kopyta na kopyto. Sporo dzieliło młodą Tate od asfaltu, a upadek z tej wysokości mógł być bolesny. Cóż, mogła jednak chwycić się grzywy, lub okolicy owego łęku, na którym siedziała. Mężczyzna za nią śmierdział potem i jakimiś szamponem. Zupełnie jak wszyscy inni.
Spytał jej, zanim poinstruował konia, by ten ruszył przed siebie. W tamtym momencie Hayden był już nieco od nich oddalony, podążając drogą wyznaczoną dla ich patrolu. Jack uniósł brwi, jednak nie zareagował na czyn towarzysza.
“ Coś mu odbija ostatnio, irytujący się robi jakiś. ”
Dodał cicho. Culver był sympatyczniejszy w tej kwestii. Czasem lubił plotkować, dzielić się informacjami i rozmawiać po prostu o wydarzeniach.
“ Jak tam sprawy obozowe? ”
@Violet Tate