Tate pokiwał głową, zastanawiając się. Musieli, tak czy siak, oczyścić tamtą okolicę, jeśli chcieli wyrobić się z przenoszeniem tamtych zapasów w jakimś normalnym terminie. Znacznie prościej będzie zwieźć tam grupę ludzi, która będzie nosić te rzeczy do samochodów i pakować, bez konieczności patrzenia się na siebie na każdym kroku i eliminowania martwych. Marshall mówiła z sensem, a Jacob powoli wyobrażał sobie jej plan.
“ W porządku. Pójść, zabezpieczyć przy użyciu tego, co tam jest. ”
Pokiwał znów głową, obserwując jej rysunek.
“ To decyzję na przyszłe miesiące, może nawet za rok. Na razie trzeba to uprzątnąć, tak jak mówisz. Zabrać rzeczy tutaj i zabezpieczyć nas na zimę. Wyznaczyć grupę, która przypilnuje punktu B, gdy transporty będą jechały do punktu A. Tutaj. Kogo sugerujesz? ”
Spytał. Potrzebowali jakiejś zaufanej drużyny Zwiadowców, którzy będą w stanie zabezpieczyć tamto miejsce i utrzymać i przy tym nie pozabijać się wzajemnie. Czasami bywało z tym ciężko, jednak Tate wierzył w swoich ludzi. Nie miał w sumie innego wyjścia. Trzeba będzie zapakować jakiś ładunek ze śpiworami i innymi przydatnymi rzeczami tego pokroju.
“ Szkolenie… Z tego co słyszałem, nie poszło zbyt dobrze. Mam nadzieje, że będziemy mieć więcej szczęścia ze szkoleniami organizowanymi dla poszczególnych zawodów, niż obronne. Jak na razie, skład Zwiadowców pozostaje niezmienny. ”
Powiedział, drapiąc się po policzku. Wszystko to usłyszał jedynie pocztą pantoflową, nie miał nawet czasu od wczoraj porozmawiać z córką czy z Wermillio.
Tate przywitał skinieniem głowy Axela i Chapman, rozumiejąc, że no tak — muszą się powoli zbierać, szczególnie, jeśli mają wrócić jeszcze dziś. Miał nadzieje, że wyprawa przebiegnie dobrze. Skierują się w stronę Denver, a tam będzie dość łatwo zauważyć jakieś ślady zamieszkania. W końcu spora część miasta została przez nich przeszukana. Jeśli ktoś gdzieś był, to być może znajdą jakieś ślady. W dużej mierze plan jednak zakładał obecność wielu niewiadomych.
Tate naprawdę chciał znaleźć Kate w jednym kawałku, ale wiedział też, że może się to skończyć kiepsko. Spodziewał się, że zastaną ją błąkającą się po okolicy, przeszukującą jakieś przybytki na drodze i szukającą pomocy. O ile sama nie będzie kierowała się w okolice obozu — takie wyjście też zakładał.
Musiał jednak ruszać, bo tak obiecał Nathanowi. Musiał jej poszukać, musiał spróbować.
Babyface puściła Axela w drzwiach, chcąc, by wszedł do pomieszczenia pierwszy. Następnie odpowiedziała na jego pytanie:
“ Na czym Aleks się nie zna. Cóż, jeśli nam się poszczęści, to mam nadzieje, że będzie do czego wracać. ”
Skomentowała z lekko rozbawionym wyrazem twarzy. Wiadomo, nie było to aż tak na serio — jednak Chapman pamiętała momenty, w których Aleks wpadał w swoje dziwne transy. Robił różne rzeczy przez długi okres czasu, bez przerw na cokolwiek. Wszystkich tym martwił, jednak po jakimś czasie chyba wszyscy się przyzwyczaili do jego stylu bycia. Wierzyła w niego i w to, że rzeczywiście zrobi tam coś ciekawego. Chapman kiwnęła głową do Jacoba i Marshall. Lubiła Roosevelt. Jej posłała serdeczny uśmiech.
Jacob czuł się ponaglony przez ich obecność. Spojrzał na Marshall, następnie dodał:
“ Moje błogosławieństwo masz. Ufam Ci, Roosevelt. Masz głowę na karku i wiesz, jak kierować ludźmi — jesteś teraz głową, liderem tej operacji. Zbierz ekipę i możecie zabezpieczać tamte okolice. Przedyskutuj z Frost łącze radiowe i czy da się coś zrobić, by skomunikować tamto miejsce z nami, tutaj. Frost będzie twoją łączniczką. Powiedz jej o tym znalezisku, niech rozumie, po co tam te rzeczy. Przygotuj ludzi, transport tam i plan działania. Pamiętaj jednak, że potrzebujemy też ludzi tutaj — sporo z nas będzie dziś poza obozem. ”
Powiedział. Cokolwiek Marshall chciała — w sumie to dostała. Słowa Jacoba brzmiały szczerze, ufał tej kobiecie, a jej plan miał sens. Spojrzał na Olivię i Axela, dodając:
“ Na nas czas. Spakowani? ”
Spytał. Sam generał miał przy stoliku również plecak, zapakowany na to wyjście.