Faktycznie odczekał kilka minut, pakując najpotrzebniejsze rzeczy, aby być gotowym do drogi jak najszybciej. Sprawdził broń – dziękował wszystkim siłom wyższym, że póki co nie musiał jej użyć na żadnym człowieku, martwa strefa okazała się być pod tym względem wyjątkowo łaskawa. Kilka razy było blisko; myśli wciąż wracały mu do umęczonej kobiety z dzieckiem i grupy napastników, którzy gonili ich salwami z karabinu. Czy dobra passa Malcolma miała zmienić się w obozie w Denver? Głęboko wierzył, że nie. Wszystko dało się załatwić pokojowo przy odrobinie zdrowego rozsądku.
Zamierzał już wejść po schodach na piętro, gdy zauważył schodzącą Claire. Napotkał jej spojrzenie – nawet jeśli próbowała nie wyglądać na zmartwioną on i tak wiedział, że coś się stało. Zmrużył jedynie oczy nie odzywając się ani słowem – pytanie, które go nurtowało ostatecznie zadała Adrienne. Czy z Echo wszystko w porządku? Nie, gdyby było w porządku, mina Williams nie wyglądałby jak popękany posąg, fałszywie niewzruszony.
Mieli dowiedzieć się już wkrótce, gdy Puffin także pojawiła się na parterze. Czy było widać, że płakała? Oczywiście, że tak. Jasne ślady na jej policzkach i czerwone powieki dawały jasną odpowiedź. Czy Malcolm pytał o szczegóły? Oczywiście, że nie. To nie był czas i miejsce, rozdrapywanie ran mogło im jedynie zaszkodzić w dalszej podróży. Posłał więc dziewczynie delikatny uśmiech, jakby chciał powiedzieć, że jest tuż obok, gdyby tylko go potrzebowała. Nigdzie się nie wybierał i będzie szedł za nimi tak długo, póki tylko starczy mu sił.
— Wygląda na to, że jesteśmy gotowi — potwierdził, chcąc całkowicie odwrócić uwagę od Echo. Nie czekał na zgodę innych, uznając że wszyscy chcą już opuścić ten budynek, który nie okazał się tak pusty jak sądzili; wypełniony był wspomnieniami i widmami przeszłości, a przynajmniej takie wnioski wysunął Hopkins po tych kilkunastu sekundach napiętej ciszy.
Malcolm pociągnął za klamkę w drzwiach wyjściowych, dyskretnie wychylając się na zewnątrz. Chciał ocenić poziom zagrożenia jaki czekał na nich na zewnątrz. Czy ponownie mogli liczyć na szczęśliwy traf i wyludnioną okolicę, czy jednak napotkają na podwórzu trupy?
@Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
0
Sil
0
Zmy
2
Cha
1
Zre
1
Int
2
Szc
1
Pistolet + 3 magazynki (54szt), 2 noże wojskowe, latarka, papierosy, krótkofalówka, zapalniczka, plecak z wyposażeniem medycznym, batonik proteinowy, 1 litr wody.
Zdrowy
Przy sobie:
Pistolet + 3 magazynki (54szt), 2 noże wojskowe, latarka, papierosy, krótkofalówka, zapalniczka, plecak z wyposażeniem medycznym, batonik proteinowy, 1 litr wody.
Zdrowy
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
1
Sil
1
Zmy
1
Cha
1
Zre
1
Int
1
Szc
0
wszystko i nic
Boli głowa
Przy sobie:
wszystko i nic
Boli głowa
172
Gdy Malcolm wystawił głowę na zewnątrz, szybko mógł zauważyć dość sporą obecność trupów — jak to w Denver bywało. W sumie to często tak bywało w tych okolicach — brak jakichkolwiek zabezpieczeń, murów czy ogrodzeń sprawiał, że trupy gromadziły się w mniejsze lub większe hordy, przemierzając je okolice. To nie Breckenridge, niestety. Ponadto dość często wpadały na siatki i płoty pomiędzy domkami, ewentualnie przewracając je i powiększając swój jeden, wielki, plac zabaw. Było niebezpiecznie, po prostu.
Spacer w okolice, które jeszcze pamiętała Echo z opowieści Lisy, będzie pewnie spacerem w ciszy. Nie było już wcale aż tak daleko, a kilka zwinnych susów w tę czy inną stronę, szybko wyprowadzą ich z tego miejsca i ekipa będzie szła polnymi drogami. Podróż w tamte rejony będzie zdecydowanie należała do tych niemych, gdzie nikt nic nie mówi i wszyscy po prostu idą, starając się dość tam, gdzie mają dojść. Ewentualnie raz na jakiś czas wymijając jakąś grupę nieumarłych.
Jednak jaki był plan, co jeśli coś nie pójdzie po ich stronie? Dobrze będzie przedyskutować takie ewentualności, zanim grupa wyruszy.
Tak czy siak, idąc w ciszy, w takich sytuacjach zostawało się jedynie ze swoim przemyśleniami, analizując przeszłość i ewentualną przyszłość. Spacer był niebezpieczny, jednak być może było coś, co mogli zrobić, by odwrócić uwagę trupów i skierować się w stronę ich celu w nieco bezpieczniejszej formie? Lub przeciwnie — wskoczyć do jakiegoś pojazdu i odjechać najszybciej, jak to tylko możliwe?
@Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins
Spacer w okolice, które jeszcze pamiętała Echo z opowieści Lisy, będzie pewnie spacerem w ciszy. Nie było już wcale aż tak daleko, a kilka zwinnych susów w tę czy inną stronę, szybko wyprowadzą ich z tego miejsca i ekipa będzie szła polnymi drogami. Podróż w tamte rejony będzie zdecydowanie należała do tych niemych, gdzie nikt nic nie mówi i wszyscy po prostu idą, starając się dość tam, gdzie mają dojść. Ewentualnie raz na jakiś czas wymijając jakąś grupę nieumarłych.
Jednak jaki był plan, co jeśli coś nie pójdzie po ich stronie? Dobrze będzie przedyskutować takie ewentualności, zanim grupa wyruszy.
Tak czy siak, idąc w ciszy, w takich sytuacjach zostawało się jedynie ze swoim przemyśleniami, analizując przeszłość i ewentualną przyszłość. Spacer był niebezpieczny, jednak być może było coś, co mogli zrobić, by odwrócić uwagę trupów i skierować się w stronę ich celu w nieco bezpieczniejszej formie? Lub przeciwnie — wskoczyć do jakiegoś pojazdu i odjechać najszybciej, jak to tylko możliwe?
Informacja od Mistrza Gry
Wprowadzam tryb szybki!@Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
2
Sil
0
Zmy
1
Cha
1
Zre
1
Int
1
Szc
1
Nóż myśliwski, pistolet 9mm + 2 magazynki, karabinek Ruger 10/22-FS kal .22LR + 3 magazynki, zdjęcie rodzinne, stary, zmodyfikowany iPod, słuchawki douszne, krótkofalówka, plecak trekkingowy, ładowarka Dynamo, 1l butelka (zawiera 1l wody)
Przeziębienie
Przy sobie:
Nóż myśliwski, pistolet 9mm + 2 magazynki, karabinek Ruger 10/22-FS kal .22LR + 3 magazynki, zdjęcie rodzinne, stary, zmodyfikowany iPod, słuchawki douszne, krótkofalówka, plecak trekkingowy, ładowarka Dynamo, 1l butelka (zawiera 1l wody)
Przeziębienie
173
Jeszcze zanim zaczęła schodzić po schodach, to wzięła głęboki wdech i upewniła się, czy nie robi jakichś min, po których Malcolm lub Adrienne mogliby wyczuć, że sprawy nie do końca były w porządku z Echo. Mimo to najwyraźniej coś musieli wyłapać, może niekoniecznie u niej. Mimo to stało się to, czego Claire się spodziewała, a mianowicie ich najnowsza osoba towarzysząca zapytała się o stan Puffin, czy wszystko z nią okej. Williams zerknęła na Malcolma, który także się jej przyglądał, oczekując najwyraźniej odpowiedzi.
— Tak, po prostu miała całą noc koszmary i tyle. Powinna za moment zejść, chciała jeszcze rzucić okiem po piętrze — starała się odpowiedzieć pewnie i równym tempem, by nie wzbudzić podejrzeń — Powinniśmy się zacząć powoli pakować, nie? Myślę, że za kilka do kilkunastu minut dobrze by było ruszyć — dodała za chwilę i odwróciła się w stronę kanapy, przy której wciąż leżały jej rzeczy. Nie chciała im po prostu dać szansy na kontynuowanie tematu. Miała też nadzieję, że jej wyjaśnienia wystarczą, aby na razie nie zawracali Echo tym głowy. Właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Jej przyjaciółka nie chciała na razie z nikim innym o tym rozmawiać i po prostu potrzebowała czasu. Claire miała więc nadzieję, że coś w tej kwestii pomogła.
W międzyczasie sprawdziła swoje rzeczy, ubrała się ponownie w tym, w czym chodziła wczoraj, zjadła na szybko śniadanie i napiła się trochę wody. "Kurcze, zapasy się skończyły. Musimy dzisiaj ich znaleźć... lub znaleźć jakieś jedzenie, bo inaczej..." była to myśl, która miała kurczowo się jej trzymać jeszcze trochę. W międzyczasie na dół zeszła Echo, której posłała spojrzenie.
— Myślę, że tak — odparła, zerkając na pozostałych, aby się upewnić, czy też już się szykowali do wyjścia. Kiedy było jasne, że faktycznie mogli już ruszać, to jako pierwszy do drzwi podszedł Malcolm. Claire odwracając się od kanapy, posłała mały, smutny uśmiech do przyjaciółki, skinęła do niej głową i poszła do Hopkinsa, za którym stanęła. Skinęła do niego głową na znak, że może otworzyć drzwi, co w sumie zrobił, jakby czytał jej w myślach. Kiedy ich oczom ukazała się dosyć spora grupa rozproszonych trupów po okolicy, to zwiadowczyni dotknęła ramienia mężczyzny, by mu w ten sposób zasygnalizować, aby poczekał.
— Trochę ich dużo — mruknęła szeptem, bo musieli przecież teraz uważać. Rozejrzała się uważnie przy nieco otwartych drzwiach, próbując sformułować jakiś plan działania — Jeśli będziemy cicho, to powinniśmy się przekraść. Echo, musisz nas poprowadzić — wiedziała, przez co przechodzi teraz koleżanka, ale potrzebowali jej teraz. Może to też odwróci jej uwagę od własnych myśli. Zresztą to ona miała mapę i prawdopodobnie najlepiej znała te okolice z ich czwórki.
@Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie
— Tak, po prostu miała całą noc koszmary i tyle. Powinna za moment zejść, chciała jeszcze rzucić okiem po piętrze — starała się odpowiedzieć pewnie i równym tempem, by nie wzbudzić podejrzeń — Powinniśmy się zacząć powoli pakować, nie? Myślę, że za kilka do kilkunastu minut dobrze by było ruszyć — dodała za chwilę i odwróciła się w stronę kanapy, przy której wciąż leżały jej rzeczy. Nie chciała im po prostu dać szansy na kontynuowanie tematu. Miała też nadzieję, że jej wyjaśnienia wystarczą, aby na razie nie zawracali Echo tym głowy. Właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Jej przyjaciółka nie chciała na razie z nikim innym o tym rozmawiać i po prostu potrzebowała czasu. Claire miała więc nadzieję, że coś w tej kwestii pomogła.
W międzyczasie sprawdziła swoje rzeczy, ubrała się ponownie w tym, w czym chodziła wczoraj, zjadła na szybko śniadanie i napiła się trochę wody. "Kurcze, zapasy się skończyły. Musimy dzisiaj ich znaleźć... lub znaleźć jakieś jedzenie, bo inaczej..." była to myśl, która miała kurczowo się jej trzymać jeszcze trochę. W międzyczasie na dół zeszła Echo, której posłała spojrzenie.
— Myślę, że tak — odparła, zerkając na pozostałych, aby się upewnić, czy też już się szykowali do wyjścia. Kiedy było jasne, że faktycznie mogli już ruszać, to jako pierwszy do drzwi podszedł Malcolm. Claire odwracając się od kanapy, posłała mały, smutny uśmiech do przyjaciółki, skinęła do niej głową i poszła do Hopkinsa, za którym stanęła. Skinęła do niego głową na znak, że może otworzyć drzwi, co w sumie zrobił, jakby czytał jej w myślach. Kiedy ich oczom ukazała się dosyć spora grupa rozproszonych trupów po okolicy, to zwiadowczyni dotknęła ramienia mężczyzny, by mu w ten sposób zasygnalizować, aby poczekał.
— Trochę ich dużo — mruknęła szeptem, bo musieli przecież teraz uważać. Rozejrzała się uważnie przy nieco otwartych drzwiach, próbując sformułować jakiś plan działania — Jeśli będziemy cicho, to powinniśmy się przekraść. Echo, musisz nas poprowadzić — wiedziała, przez co przechodzi teraz koleżanka, ale potrzebowali jej teraz. Może to też odwróci jej uwagę od własnych myśli. Zresztą to ona miała mapę i prawdopodobnie najlepiej znała te okolice z ich czwórki.
@Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Adrienne Davout
Wyt
Sil
Zmy
Cha
Zre
Int
Szc
Przy sobie:
174
Gadka gadką ale pora ruszać, kiwnęła więc głową w ramach potwierdzenia. Rzeczy miała spakowane.
Tylko sama trasa okazała się nie być tak miła, jak podwórze domu w którym spędzili noc – trupów po okolicy krzątało się całkiem sporo. Zbyt dużo aby zacząć się ich pozbywać przy jednoczesnym niezwróceniu na siebie uwagi części dzielnicy.
- Kto nie próbuje ten nie pije szampana.
Szepnęła.
- W razie wpadki przyjdzie nam utorować sobie drogę siłą.
Czyli liczyć na to, iż zdołaliby powalić wszystko to co znalazłoby się przed nimi - nim reszta zmarłych ich nie dopadnie.
Lepszej alternatywy od przekradnięcia się nie mieli – i od dawna Adrienne pluła sobie w brodę, bo mogła wcześniej zadbać o zapas petard, takich wykorzystywanych zwykle podczas świętowania Nowego Roku. Byłyby idealne na takie okazje…
A tak pozostawało liczyć na szczęście, przynajmniej w jej wypadku. W skradaniu się jest kiepska.
@Echo Puffin
@Malcolm Hopkins
@Mistrz Gry Maggie
@Claire Williams
Tylko sama trasa okazała się nie być tak miła, jak podwórze domu w którym spędzili noc – trupów po okolicy krzątało się całkiem sporo. Zbyt dużo aby zacząć się ich pozbywać przy jednoczesnym niezwróceniu na siebie uwagi części dzielnicy.
- Kto nie próbuje ten nie pije szampana.
Szepnęła.
- W razie wpadki przyjdzie nam utorować sobie drogę siłą.
Czyli liczyć na to, iż zdołaliby powalić wszystko to co znalazłoby się przed nimi - nim reszta zmarłych ich nie dopadnie.
Lepszej alternatywy od przekradnięcia się nie mieli – i od dawna Adrienne pluła sobie w brodę, bo mogła wcześniej zadbać o zapas petard, takich wykorzystywanych zwykle podczas świętowania Nowego Roku. Byłyby idealne na takie okazje…
A tak pozostawało liczyć na szczęście, przynajmniej w jej wypadku. W skradaniu się jest kiepska.
@Echo Puffin
@Malcolm Hopkins
@Mistrz Gry Maggie
@Claire Williams
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
1
Sil
0
Zmy
0
Cha
1
Zre
1
Int
2
Szc
1
Krótkofalówka, notes, ołówki, długopis, kilka plastrów
Zdrowa
Przy sobie:
Krótkofalówka, notes, ołówki, długopis, kilka plastrów
Zdrowa
175
Na szczęście nikt nie zadawał jej żadnych pytań. Kiedy spojrzenie Echo spotkało się z tym posłanym przez Claire, posłała jej wdzięczny pół-uśmiech. Wiedziała, że przyjaciółka powiedziała Malcolmowi cokolwiek o tym, co się wydarzyło, ponieważ mężczyzna patrzył na nią zatroskanym wzrokiem. Nikt jednak nie dopytywał, co takiego się stało. Za to była jej grupie wdzięczna. Przyjaciele wiedzieli, kiedy odpuścić. Adrienne wiedziała, żeby nie pchać się w nie swoje sprawy. Echo to jak najbardziej, w obecnej sytuacji, odpowiadało.
Zarzuciła plecak na ramiona i spojrzała jeszcze raz na mapę, zanim schowała ją do kieszeni spodni. Cieszyła się, że posiada swoje niezastąpione cargo, ponieważ przy obecnych temperaturach nie było sensu zakładać jakiejkolwiek bluzy. Teraz może i było rześko, ale wiedziała, że w ciągu dnia zrobi się gorąco. Chwyciła swoją rurkę w dłoń i sprawdziła, czy nóż i pistolet są na swoich miejscach. Podchodząc do drzwi wejściowych po raz kolejny dotknęła jednej z kieszeni, żeby sprawdzić, czy telefon nie zniknął.
— Powinniśmy wziąć coś, co ewentualnie narobi dużo hałasu — wyszeptała, patrząc na dużą ilość trupów przed nimi. — Tak, jak wtedy z tymi śmietnikami. — Rozejrzała się naokoło, w nadziei, że zauważą jakiekolwiek szklane butelki albo coś o podobnym poziomie hałasu przy rozbijaniu.
— Siła to ewentualność. Jeżeli skradanie nam nie wyjdzie, musimy spróbować odwrócić ich uwagę — dodała szeptem, patrząc na Adrienne. Nie wiedziała, czy kobieta miała doświadczenia w poruszaniu się grupą. Nie słuchała rozmowy z dnia poprzedniego. Wiedziała jednak, że nie pozwoli im tak mocno zaryzykować.
@Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout
Zarzuciła plecak na ramiona i spojrzała jeszcze raz na mapę, zanim schowała ją do kieszeni spodni. Cieszyła się, że posiada swoje niezastąpione cargo, ponieważ przy obecnych temperaturach nie było sensu zakładać jakiejkolwiek bluzy. Teraz może i było rześko, ale wiedziała, że w ciągu dnia zrobi się gorąco. Chwyciła swoją rurkę w dłoń i sprawdziła, czy nóż i pistolet są na swoich miejscach. Podchodząc do drzwi wejściowych po raz kolejny dotknęła jednej z kieszeni, żeby sprawdzić, czy telefon nie zniknął.
— Powinniśmy wziąć coś, co ewentualnie narobi dużo hałasu — wyszeptała, patrząc na dużą ilość trupów przed nimi. — Tak, jak wtedy z tymi śmietnikami. — Rozejrzała się naokoło, w nadziei, że zauważą jakiekolwiek szklane butelki albo coś o podobnym poziomie hałasu przy rozbijaniu.
— Siła to ewentualność. Jeżeli skradanie nam nie wyjdzie, musimy spróbować odwrócić ich uwagę — dodała szeptem, patrząc na Adrienne. Nie wiedziała, czy kobieta miała doświadczenia w poruszaniu się grupą. Nie słuchała rozmowy z dnia poprzedniego. Wiedziała jednak, że nie pozwoli im tak mocno zaryzykować.
@Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
1
Sil
1
Zmy
1
Cha
1
Zre
1
Int
1
Szc
0
wszystko i nic
Boli głowa
Przy sobie:
wszystko i nic
Boli głowa
176
A więc postanowili ruszyć w ten sposób — cała ekipa wyszła z domu i blasku słońca Kolorado, zaczęła kierować się tam, gdzie prowadziła ich Echo. I dobrze, dziewczyna potrafiła w głowie ułożyć sobie mapę i wiedzieć, w którą przecznicę skręcić i kiedy. Zresztą, byli już na przedmieściach, a niebawem mieli powoli zacząć wychodzić w te rejony, gdzie są po prostu pola i inne rzeczy tego typu. Wiadomo, z początku są to różne większe i mniejsze fabryki czy magazyny, ale niedługo potem wychodzą w przepiękny zielony pas Kolorado, który rozciąga się w tamtych okolicach i prowadzi do Breckenridge i w okolice Evegreen. Ponieważ tam zmierzali.
Trupy przemierzające uliczki, zachowują się dokładnie tak samo jak w każdy inny dzień. Wędrują bez celu, zwabione dźwiękami i ruchem, potykając się o różne przeszkody. Grupa jednak powoli zaczęła nabierać swojego rodzaju przyzwyczajenia do ich bliskiej obecności. Trzeba po prostu mieć się na baczności, ponieważ jeden, źle postawiony krok i niefortunny ruch może sprowadzić na nich hordę — to już ich prawie spotkało wczoraj. Byli blisko, jednak czy szczęście będzie im nadal sprzyjało?
Okolica wydawała się coraz bardziej surrealistyczna — podchodząc drogą do Denver, było jeszcze w miarę spokojnie, ale idąc w stronę bocznych miejscowości, wszystko wydaje się nieco bardziej obrośnięte. Tutaj nikt nawet wcześniej nie dbał o koszenie trawy czy cokolwiek w tym rodzaju — przyroda była niezwykłym walorem tych okolic.
Evergreen było w jakimś sensie podobne do Breckenridge, jednak mniejsze. Malownicze miasteczko w Kolorado, otoczone górami i lasami. Znane ze swojego uroku, Evergreen przyciągało zarówno turystów, jak i nowych mieszkańców poszukujących ciszy i spokoju. Nie ma w nim jednak żadnych hoteli — jak ktoś przyjeżdżał, to zwykle wynajmował jakieś chatki lub uprawiał kemping. W centrum miasteczka znajduje się mały, lokalny sklep, który oczywiście został już dawno obrobiony.
Ekipa jednak mogła obserwować to wszystko jedynie z daleka, ponieważ przyszło im skręcić w pole, kierując się w stronę lasów tak, jak nakazywała im Lisa. Grupa szła przed siebie, aż wreszcie coś zaczynało się formować na horyzoncie, pośród drzew. Już niebawem mieli dowiedzieć się informacji o rodzinie Claire.
@Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin i w absolutnie dowolnym momencie może dołączyć się wcześniej pominięty @Malcolm Hopkins
Trupy przemierzające uliczki, zachowują się dokładnie tak samo jak w każdy inny dzień. Wędrują bez celu, zwabione dźwiękami i ruchem, potykając się o różne przeszkody. Grupa jednak powoli zaczęła nabierać swojego rodzaju przyzwyczajenia do ich bliskiej obecności. Trzeba po prostu mieć się na baczności, ponieważ jeden, źle postawiony krok i niefortunny ruch może sprowadzić na nich hordę — to już ich prawie spotkało wczoraj. Byli blisko, jednak czy szczęście będzie im nadal sprzyjało?
Okolica wydawała się coraz bardziej surrealistyczna — podchodząc drogą do Denver, było jeszcze w miarę spokojnie, ale idąc w stronę bocznych miejscowości, wszystko wydaje się nieco bardziej obrośnięte. Tutaj nikt nawet wcześniej nie dbał o koszenie trawy czy cokolwiek w tym rodzaju — przyroda była niezwykłym walorem tych okolic.
Evergreen było w jakimś sensie podobne do Breckenridge, jednak mniejsze. Malownicze miasteczko w Kolorado, otoczone górami i lasami. Znane ze swojego uroku, Evergreen przyciągało zarówno turystów, jak i nowych mieszkańców poszukujących ciszy i spokoju. Nie ma w nim jednak żadnych hoteli — jak ktoś przyjeżdżał, to zwykle wynajmował jakieś chatki lub uprawiał kemping. W centrum miasteczka znajduje się mały, lokalny sklep, który oczywiście został już dawno obrobiony.
Ekipa jednak mogła obserwować to wszystko jedynie z daleka, ponieważ przyszło im skręcić w pole, kierując się w stronę lasów tak, jak nakazywała im Lisa. Grupa szła przed siebie, aż wreszcie coś zaczynało się formować na horyzoncie, pośród drzew. Już niebawem mieli dowiedzieć się informacji o rodzinie Claire.
Informacja od Mistrza Gry
Nadal tryb szybki i poproszę, aby każdy z Was wykonał rzut na szczęście! @Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin i w absolutnie dowolnym momencie może dołączyć się wcześniej pominięty @Malcolm Hopkins
Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
2
Sil
0
Zmy
1
Cha
1
Zre
1
Int
1
Szc
1
Nóż myśliwski, pistolet 9mm + 2 magazynki, karabinek Ruger 10/22-FS kal .22LR + 3 magazynki, zdjęcie rodzinne, stary, zmodyfikowany iPod, słuchawki douszne, krótkofalówka, plecak trekkingowy, ładowarka Dynamo, 1l butelka (zawiera 1l wody)
Przeziębienie
Przy sobie:
Nóż myśliwski, pistolet 9mm + 2 magazynki, karabinek Ruger 10/22-FS kal .22LR + 3 magazynki, zdjęcie rodzinne, stary, zmodyfikowany iPod, słuchawki douszne, krótkofalówka, plecak trekkingowy, ładowarka Dynamo, 1l butelka (zawiera 1l wody)
Przeziębienie
177
— Miejmy nadzieję, że nie będzie to konieczne — odszepnęła w stronę Adrienne na jej komentarz o torowaniu sobie drogi siłą. Po pierwsze nie była pewna, czy sobą poradzą, jeśli natrze na nich zbyt duża liczba truposzy. Po drugie było to tylko niepotrzebne zmarnowanie energii, którą musieli przecież przeznaczyć na dotarcie do celu. Po trzecie, nawiązując do wcześniejszego punktu, siły się mogą im przydać zależnie od tego, co ich czeka, jak już odnajdą grupę Sary. Kiedy tak robili burzę mózgów, to jeszcze na szybko sprawdziła swoją broń, zanim schowała pistolet do kabury, czy przewiesiła karabinek na ramieniu, bo na plecach musiała trzymać plecak.
— Masz rację — szepnęła do Echo, bo rzeczywiście, ten jej wczorajszy ruch z rzuceniem przedmiotu w śmietnik poskutkowało fenomenalnie. Narobili tym tyle hałasu, że bez problemu wydostali się z sytuacji, która mogła się skończyć na byciu otoczonym przez hordę nieumarłych — Przede wszystkim pamiętajmy, że hałas to absolutna ostateczność. Tylko jeśli nie będzie innego wyjścia, nie używajmy broni palnej, jeśli ktoś takową posiada — dodała, czekając jeszcze, aż Echo posprawdzała, czy dałoby się wziąć jakieś butelki, czy coś z domu do narobienia hałasu. Pewnie tak, bo akurat śmieci tutaj nie brakowało. Jak już byli gotowi i chyba mogli ruszać, to kiwnęła głową do Malcolma, który był na przodzie i po kolei wyszli z domu, próbując nie zwracać na siebie uwagi zarażonych.
Po chwili jednak pierwszeństwo przejęła Echo, która przecież musiała ich prowadzić. Claire starała się jednak pozostawać w miarę blisko, by móc zareagować, jeśli niebezpieczeństwo nadejdzie nagle z naprzeciwka. Na szczęście wydawało się, że szczęście im chwilowo wciąż dopisywało, bo truposze zdawały się być zajęte... no czymkolwiek nieumarli mogli się zajmować w swoim nieżyciu. Im bardziej oddalali się od centrum Denver, tym okolica wydawała się coraz bardziej opanowana przez naturę. Trawniki zarośnięte przez trawę, chodniki mocno zaniedbane, śmieci walające się gdzieniegdzie, trupy na ziemi, które się nie ruszały wśród tych, które wciąż chodziły. Wreszcie gdzieś w oddali zobaczyli miasteczko, które jak się dowiedzieli, było Evergreen. Natychmiastowo Claire skojarzyła je z Breckenridge i myślami wróciła do swoich rodzinnych stron. Miała nadzieję, że reszta grupy w ich domu sobie radzi.
— Echo? Czy to... ? — zapytała się cicho, podchodząc bliżej blondynki kroczącej z przodu ich grupy, gdy gdzieś przed nimi, spomiędzy drzew, zaczęło się coś wyłaniać. Jakieś konstrukcje, może budynki? Nie była pewna, w zasadzie to już był któryś raz, odkąd Claire pytała się, czy to już. Widać było, że stresuje się tym, co zastaną, gdy dotrą na miejsce.
@Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie
— Masz rację — szepnęła do Echo, bo rzeczywiście, ten jej wczorajszy ruch z rzuceniem przedmiotu w śmietnik poskutkowało fenomenalnie. Narobili tym tyle hałasu, że bez problemu wydostali się z sytuacji, która mogła się skończyć na byciu otoczonym przez hordę nieumarłych — Przede wszystkim pamiętajmy, że hałas to absolutna ostateczność. Tylko jeśli nie będzie innego wyjścia, nie używajmy broni palnej, jeśli ktoś takową posiada — dodała, czekając jeszcze, aż Echo posprawdzała, czy dałoby się wziąć jakieś butelki, czy coś z domu do narobienia hałasu. Pewnie tak, bo akurat śmieci tutaj nie brakowało. Jak już byli gotowi i chyba mogli ruszać, to kiwnęła głową do Malcolma, który był na przodzie i po kolei wyszli z domu, próbując nie zwracać na siebie uwagi zarażonych.
Po chwili jednak pierwszeństwo przejęła Echo, która przecież musiała ich prowadzić. Claire starała się jednak pozostawać w miarę blisko, by móc zareagować, jeśli niebezpieczeństwo nadejdzie nagle z naprzeciwka. Na szczęście wydawało się, że szczęście im chwilowo wciąż dopisywało, bo truposze zdawały się być zajęte... no czymkolwiek nieumarli mogli się zajmować w swoim nieżyciu. Im bardziej oddalali się od centrum Denver, tym okolica wydawała się coraz bardziej opanowana przez naturę. Trawniki zarośnięte przez trawę, chodniki mocno zaniedbane, śmieci walające się gdzieniegdzie, trupy na ziemi, które się nie ruszały wśród tych, które wciąż chodziły. Wreszcie gdzieś w oddali zobaczyli miasteczko, które jak się dowiedzieli, było Evergreen. Natychmiastowo Claire skojarzyła je z Breckenridge i myślami wróciła do swoich rodzinnych stron. Miała nadzieję, że reszta grupy w ich domu sobie radzi.
— Echo? Czy to... ? — zapytała się cicho, podchodząc bliżej blondynki kroczącej z przodu ich grupy, gdy gdzieś przed nimi, spomiędzy drzew, zaczęło się coś wyłaniać. Jakieś konstrukcje, może budynki? Nie była pewna, w zasadzie to już był któryś raz, odkąd Claire pytała się, czy to już. Widać było, że stresuje się tym, co zastaną, gdy dotrą na miejsce.
@Adrienne Davout @Echo Puffin @Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie
Na prośbę MG wykonuję rzut na szczęście
Rzut na szczęście (1)
6
[6]+1 = 7
Udało się i... (dodatkowa korzyść)Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Adrienne Davout
Wyt
Sil
Zmy
Cha
Zre
Int
Szc
Przy sobie:
178
Bez naprawdę hałaśliwych zabawek pokroju budzików i petard o wrzawę mogło być ciężko, o ile otoczenie nie byłoby sprzyjające – tak jak miało to miejsce wczoraj. Z tego powodu Davout nie wykluczała metody siłowej.
Doświadczenie podpowiadało jedno, wszyscy mieli plan do momentu dostania w mordę. W takim wypadku lepiej było mieć urobioną mentalność, która zamiast nadstawienia drugiego polika, nakaże uderzyć w cudzy ze zdwojoną siłą. W przypadku zombie wystarczył kurs kolizyjny bez możliwości wyminięcia.
- Się wie.
Wyszeptała dwa słowa, po wzmiance o karabinach w wykonaniu Claire.
Na szczęście ani gra w wabienie dźwiękiem, przemoc i tym bardziej broń palna zdawały się nie być na zombie potrzebne. Mieli przed sobą coś przypominającego zabudowę, która mogła być ostatecznym celem ich tuptów.
Co sprawi, iż to ludzie powrócą na szczytową pozycję na liście problemów.
- Oby mieszkańcy mieli dobre humory, zwłaszcza ci pełniący wartę.
Czteroosobowa grupa obcych ludzi niekoniecznie musiała rozbudzić entuzjazm obozowiczów. Grono chcące stać się kolejnymi gębami do wyżywienia, wędrowni handlarze lub frajerzy do skrojenia – postrzeganie mogło być różne.
- Dajcie mi chwilkę…
Mruknęła i sięgnęła po lornetkę, by przyjrzeć się Evergreen z daleka – podobnie jak biegnącej tam trasie. Może uda się wypatrzyć coś? Kogoś? Ewentualnie jakieś nieumarłe przeszkody których obejście mogliby już teraz uwzględnić w dalszym marszu?
@Echo Puffin
@Malcolm Hopkins
@Mistrz Gry Maggie
@Claire Williams
Doświadczenie podpowiadało jedno, wszyscy mieli plan do momentu dostania w mordę. W takim wypadku lepiej było mieć urobioną mentalność, która zamiast nadstawienia drugiego polika, nakaże uderzyć w cudzy ze zdwojoną siłą. W przypadku zombie wystarczył kurs kolizyjny bez możliwości wyminięcia.
- Się wie.
Wyszeptała dwa słowa, po wzmiance o karabinach w wykonaniu Claire.
Na szczęście ani gra w wabienie dźwiękiem, przemoc i tym bardziej broń palna zdawały się nie być na zombie potrzebne. Mieli przed sobą coś przypominającego zabudowę, która mogła być ostatecznym celem ich tuptów.
Co sprawi, iż to ludzie powrócą na szczytową pozycję na liście problemów.
- Oby mieszkańcy mieli dobre humory, zwłaszcza ci pełniący wartę.
Czteroosobowa grupa obcych ludzi niekoniecznie musiała rozbudzić entuzjazm obozowiczów. Grono chcące stać się kolejnymi gębami do wyżywienia, wędrowni handlarze lub frajerzy do skrojenia – postrzeganie mogło być różne.
- Dajcie mi chwilkę…
Mruknęła i sięgnęła po lornetkę, by przyjrzeć się Evergreen z daleka – podobnie jak biegnącej tam trasie. Może uda się wypatrzyć coś? Kogoś? Ewentualnie jakieś nieumarłe przeszkody których obejście mogliby już teraz uwzględnić w dalszym marszu?
@Echo Puffin
@Malcolm Hopkins
@Mistrz Gry Maggie
@Claire Williams
MG karze - Zgredek rzuca
Rzut na szczęście (0)
2
[2] = 2
Nie udało sięWyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
1
Sil
0
Zmy
0
Cha
1
Zre
1
Int
2
Szc
1
Krótkofalówka, notes, ołówki, długopis, kilka plastrów
Zdrowa
Przy sobie:
Krótkofalówka, notes, ołówki, długopis, kilka plastrów
Zdrowa
179
Co prawda naokoło domu nie znalazła zbyt wiele hałasujących przedmiotów, ale udało jej się podnieść połowę szklanej butelki. Schowała ją do kieszeni, ponieważ, jak to mówią "Lepszy rydz niż nic." Echo miała tylko nadzieję, że nie potknie się nigdzie i nie rozbije szkła, które już i tak posiadało ostre krawędzie. Chociaż w sumie, jeżeli by się potknęła, to raczej szkło w nodze nie byłoby jej największym problemem. Naokoło nich było dużo zombie, które na pewno zostałyby zwabione uderzeniem o ziemię.
Dlatego też szli bez słowa, a ich ciszę (połączoną oczywiście z jękami zombie) co jakiś czas zakłócał jedynie szelest papieru, kiedy Puffin sprawdzała mapę. Wolała się upewniać, że idą w dobrym kierunku, jako iż okolica wyglądała inaczej, niż dziewczyna ją zapamiętała. Było tu teraz o wiele więcej roślinności, która powoli zaczynała przysłaniać znaki. Kto by pomyślał, że niekontrolowana natura potrafi rozrosnąć się w takim tempie.
Widząc Evergreen, kiwnęła głową, jakby zgadzając się z samą sobą. Lisa dała jej wyraźne wskazówki, że mają do miasteczka się nie zbliżać. Zamiast tego mieli skręcić w stronę lasu, który znajdował się tuż za polem, przez które teraz szli. Echo nie podobał się fakt, że byli teraz podani jak na tacy i mieli wejść pomiędzy drzewa, których nie znają. Wyglądało to tak, jak perfekcyjna pułapka. Czy powinni w nią tak po prostu wejść? Czy może jednak powinni spróbować nadłożyć drogi i pójść naokoło. Dziewczyna nie wiedziała jednak, jak duży jest las. Lisa wspomniała tylko o tym, że mają iść przez las tak długo, aż nie natrafią na obóz.
— Bądźcie uważni — wyszeptała, odwracając się do grupy. Wiedziała, że jest to oczywiste, że teraz muszą zachować większą czujność, ale wolała się upewnić, że wszyscy tak myślą. Chciała też wyraźnie dać znać, że teraz nie wie już, gdzie dokładnie się znajdują. Jak była mała, nie zapuszczała się zbytnio w te okolice.
— Coś tam na pewno jest — odpowiedziała Claire i chwyciła ją za rękę. Wyglądało to tak, jakby chciała dodać jej otuchy, ale zamiast tego chyba chciała się po prostu upewnić, że przyjaciółka nie pobiegnie tam od razu. Co prawda obiecała, że jej nie zostawi, ale w tych czasach niczego nie można było być pewnym. — Adrienne, widzisz coś przez lornetkę? — zapytała kobiety. Sprawdziła też, czy wszystko w porządku z Malcolmem. Mężczyzna zbyt wiele się nie odzywał. Zapewne również był niepewny tego, co na nich czeka. Echo kiwnęła mu głową, żeby pokazać mu, że są w tym razem. Cały ten stres sprawił, że chociaż na chwilę przestała się zadręczać myślami o jej rodzicach.
@Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout
Dlatego też szli bez słowa, a ich ciszę (połączoną oczywiście z jękami zombie) co jakiś czas zakłócał jedynie szelest papieru, kiedy Puffin sprawdzała mapę. Wolała się upewniać, że idą w dobrym kierunku, jako iż okolica wyglądała inaczej, niż dziewczyna ją zapamiętała. Było tu teraz o wiele więcej roślinności, która powoli zaczynała przysłaniać znaki. Kto by pomyślał, że niekontrolowana natura potrafi rozrosnąć się w takim tempie.
Widząc Evergreen, kiwnęła głową, jakby zgadzając się z samą sobą. Lisa dała jej wyraźne wskazówki, że mają do miasteczka się nie zbliżać. Zamiast tego mieli skręcić w stronę lasu, który znajdował się tuż za polem, przez które teraz szli. Echo nie podobał się fakt, że byli teraz podani jak na tacy i mieli wejść pomiędzy drzewa, których nie znają. Wyglądało to tak, jak perfekcyjna pułapka. Czy powinni w nią tak po prostu wejść? Czy może jednak powinni spróbować nadłożyć drogi i pójść naokoło. Dziewczyna nie wiedziała jednak, jak duży jest las. Lisa wspomniała tylko o tym, że mają iść przez las tak długo, aż nie natrafią na obóz.
— Bądźcie uważni — wyszeptała, odwracając się do grupy. Wiedziała, że jest to oczywiste, że teraz muszą zachować większą czujność, ale wolała się upewnić, że wszyscy tak myślą. Chciała też wyraźnie dać znać, że teraz nie wie już, gdzie dokładnie się znajdują. Jak była mała, nie zapuszczała się zbytnio w te okolice.
— Coś tam na pewno jest — odpowiedziała Claire i chwyciła ją za rękę. Wyglądało to tak, jakby chciała dodać jej otuchy, ale zamiast tego chyba chciała się po prostu upewnić, że przyjaciółka nie pobiegnie tam od razu. Co prawda obiecała, że jej nie zostawi, ale w tych czasach niczego nie można było być pewnym. — Adrienne, widzisz coś przez lornetkę? — zapytała kobiety. Sprawdziła też, czy wszystko w porządku z Malcolmem. Mężczyzna zbyt wiele się nie odzywał. Zapewne również był niepewny tego, co na nich czeka. Echo kiwnęła mu głową, żeby pokazać mu, że są w tym razem. Cały ten stres sprawił, że chociaż na chwilę przestała się zadręczać myślami o jej rodzicach.
@Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout
Maggie kazała
Rzut na szczęście (1)
5
[5]+1 = 6
Udało się i... (dodatkowa korzyść)Wyprawa zwiadowcza (ratunkowa) - Claire, Echo, Malcolm
Wyt
0
Sil
0
Zmy
2
Cha
1
Zre
1
Int
2
Szc
1
Pistolet + 3 magazynki (54szt), 2 noże wojskowe, latarka, papierosy, krótkofalówka, zapalniczka, plecak z wyposażeniem medycznym, batonik proteinowy, 1 litr wody.
Zdrowy
Przy sobie:
Pistolet + 3 magazynki (54szt), 2 noże wojskowe, latarka, papierosy, krótkofalówka, zapalniczka, plecak z wyposażeniem medycznym, batonik proteinowy, 1 litr wody.
Zdrowy
180
Faktycznie zabrał ze sobą kilka rzeczy, które mogłyby narobić hałasu. Piłka do tenisa, jakieś porcelanowe naczynie – niewiele, ale wystarczająco żeby odwrócić uwagę truposzy. Jak się jednak okazało, dywersja nie była konieczna, przynajmniej początkowo – martwi plątali się po ulicach jak zawsze, bez celu krążąc od zaułka do zaułka. Och, moment, mieli cel. Szukali potencjalnej ofiary, jednak Hopkins starał się pozostać na tyle czujnym, by ich grupa nie stała się celem. Mimo przyzwyczajenia do obecności ciągłego zagrożenia w okolicy, Malcolm starał się nie zapominać o tym, że to właśnie pewność siebie może być ich największą zgubą. Mieli doświadczenie, niektórzy z nich nawet przeszkolenie, ale nie oznaczało to, że nie popełniali błędów. W tym świecie każde potknięcie mogło oznaczać śmierć.
Mimo wszystko, wraz ze zmieniającym się otoczeniem, które płynnie przechodziło od miejskiej dżungli do leśnych ostępów, jego uwaga przenosiła się w innym kierunku. Jedynym plusem całej apokalipsy było to, jak bardzo natura zdążyła się odbudować w przeciągu kilku miesięcy. Malcolm był pewien, że nigdy nie widział tak soczystej zieleni i tak bujnej roślinności. Przyroda odbierała to co należało do niej, ośmielając się nawet zagarniać część ludzkich wynalazków – domy i ulice zarastały, samochody stawały się tworami nie do poznania. Powietrze było czystsze, niemal słodko było nim oddychać, a cisza spowodowana brakiem ulicznego zgiełku stanowiła najlepszą muzykę. Prościej było wyłapać śpiew przemykających w koronach drzew ptaków i łamanie gałęzi przez dziką zwierzynę.
Hopkins szedł w ciszy, próbując pogodzić zachwyt z ostrożnością. Na swoich towarzyszy przeniósł większą uwagę dopiero w momencie, gdy głos zabrała Claire, a Adrienne wyciągnęła lornetkę. Instynktownie podążył za jej spojrzeniem… zbliżali się do swojego celu, a więc wizja konfrontacji zawisła nad ich głowami jak katowski miecz. Pytanie – czy to dzisiaj?
@Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin
Mimo wszystko, wraz ze zmieniającym się otoczeniem, które płynnie przechodziło od miejskiej dżungli do leśnych ostępów, jego uwaga przenosiła się w innym kierunku. Jedynym plusem całej apokalipsy było to, jak bardzo natura zdążyła się odbudować w przeciągu kilku miesięcy. Malcolm był pewien, że nigdy nie widział tak soczystej zieleni i tak bujnej roślinności. Przyroda odbierała to co należało do niej, ośmielając się nawet zagarniać część ludzkich wynalazków – domy i ulice zarastały, samochody stawały się tworami nie do poznania. Powietrze było czystsze, niemal słodko było nim oddychać, a cisza spowodowana brakiem ulicznego zgiełku stanowiła najlepszą muzykę. Prościej było wyłapać śpiew przemykających w koronach drzew ptaków i łamanie gałęzi przez dziką zwierzynę.
Hopkins szedł w ciszy, próbując pogodzić zachwyt z ostrożnością. Na swoich towarzyszy przeniósł większą uwagę dopiero w momencie, gdy głos zabrała Claire, a Adrienne wyciągnęła lornetkę. Instynktownie podążył za jej spojrzeniem… zbliżali się do swojego celu, a więc wizja konfrontacji zawisła nad ich głowami jak katowski miecz. Pytanie – czy to dzisiaj?
@Mistrz Gry Maggie @Claire Williams @Adrienne Davout @Echo Puffin
W czepku urodzony
Rzut na szczęście (1)
3
[3]+1 = 4
Udało się, ale... (dodatkowa niekorzyść)