Pełnia zdrowia
AK-74 [60 naboi/2 magazynki/kolimator/latarka], Glock 18 [17 naboi/1 magazynek/tłumik], nóż myśliwski, tomahawk wojskowy, plecak [żywność i woda na dzień, mapa stanu Kolorado i busola, notes i przyrządy piśmiennicze, bandaż, woda utleniona, zdjęcie rodzinne], rower
Satou lekko przekręciła głowę i mocniej wypuściła powietrze nosem, w odgłosie brzmiącym mniej więcej jak „hmpf”. Zareagowała tak na ostatnią wzmiankę mężczyzny, odnośnie bycia człowiekiem. Ostatnie miesiące były intensywne i ludzka natura dała o sobie znać aż do przesady – i tym samym pojęcie to ulegało, z perspektywy dziewczyny, zmianie.
- Spędź dwa tygodnie w Denver to zmienisz zdanie - powiedziała po krótkiej chwili. To miasto było czynnikiem zapalnym do zmiany osobowości Japonki i tam straciła rodzinę, z czego potencjalny los matki nie jest godny godny pozazdroszczenia.
Satou poczekała aż Malcolm wyda dalsze dyspozycje Charlie i powiadomi resztę o pierwotnych lokatorach, po czym od razu kiwnęła głową w kierunku boiska. Tam też zaczęła się kierować.
- Trzymali się ze Stanislawem i Evelyn od miesięcy. W ostatnich tygodniach utracili swe życia, samobójstwo i MIA - czyli zaginieni w akcji. W tym przypadku dziewczyna nie była do końca szczera, gdyż jeden z nich zaoferował siebie jako testera potencjalnej szczepionki i nie skończyło się to dobrze – choć sama nie znała dokładnie kulis tego przedsięwzięcia. Być może został zarażony i poświęcił się dla dobra nauki, skoro i tak jego los był przesądzony? To skomplikowany temat i dlatego Shin wolała go pominąć.
Niebawem dotarli na miejsce i dziewczyna od razu wskazała interesującą ich ścianę Instytutu.
- To tutaj, wejście na górę. Lepszej alternatywy z uwagi zawalonej klatki schodowej nie ma. O spierdolenie się nie jest trudno, więc nie spiesz się ze wspinaczką i stawiaj ręce oraz nogi tam gdzie ja. Nie łap się pnączy i elementów elewacji innych niż te po których sama się wspinam. Pulchny nie jesteś, więc te raczej cię utrzymają - powiedziała i po kolei zaczęła wskazywać poszczególne punkty na trasie, którą Hopkins razem z nią będzie pokonywać. - Raczej - podkreśliła dla pewności, że facet to zrozumie. Na oko ważyła od niego jakieś 30 kilo mniej, z mniejszą różnicą jeśli uwzględnić targany przez nią sprzęt, co nadal czyniło z niego większego kloca. Ten budynek to połowiczna ruina, to i o luźne cegły nietrudno. Tak więc, jak mawiał ostatni z żołnierzy przed zaginięciem i przekładając to ze wspinaczkowego na sprint, to nie ma być bieg lecz świński trucht.
- W drogę - powiedziała i rozpoczęła swą wspinaczkę, co jakiś czas zerkając na Malcolma. Widać było, że akurat tym sportem nie parała się na co dzień, za płynnych ruchów nie miała i na jej korzyść przemawiała praktyka pokonywanej raz za razem trasy. Pod koniec musiała zacząć wdychać powietrze nosem, lecz wypuszczać ustami. Trochę sprzętu przy sobie dźwigała. Lepiej więc dla mężczyzny aby nie znalazł się w tarapatach, bo potencjalnie jedyna deska ratunku siłą fizyczną nie zachwycała...
@Malcolm Hopkins @Mistrz Gry Maggie