Zdrowy
ubranie [buty, spodnie, koszulka, kurtka, bielizna, rękawiczki] | maczeta 35 cm, pistolet [glock 9 mm, [4 + 12 +24] ], krótkofalówka | kieszenie itp. [ zapalniczka, scyzoryk, nóż myśliwski, latarka bateryjna + baterie, wytrych [7], napinacz [2] ] | plecak [w samochodzie!] [ notes, długopis, chustka, igła, nić, woda [1L / 0.5 R], czarna cienka taśma, 2 puszki z jedzeniem [0.5 R], 2 rolki bandaży, lina z bloczkiem 20 m, 1 przerażona kwoka ]
— Zostań... W schowku jest apteczka jakby co — rzucił w odpowiedzi.
Ułożył to sobie w głowie jeszcze raz, korzystając z tej chwili i wrócił do bagażnika. Otworzył go i postawił beczkę w pionie, by przelać wodę z pojemników, z których jeden wcisnął Oliverowi do rąk. Puste były, lekkie, da sobie radę. Pobił Landona, to co by miał nie dać.
No i ruszyli sobie na spacer, któremu Cole starał się nadać jakiegoś sensownego tempa. Już nawet nie to, że był wkurzony, bo jego emocjonalny rollercoaster zaczynał powoli zjeżdżać w dół, ale jednak nie chciał zostawiać Millera samego na zbyt długo. Niby nie był nieprzytomny, niby miał broń i w ogóle, ale jego stan dalej pozostawiał wiele do życzenia.
Zupełnie jak obóz, który znaleźli.
— Spóźniliśmy się na wyżerkę... — mruknął, zerkając pobieżnie po kościach, których rozmiary były sugestywne. A dalej szkielety. Skrzywił się, mijając kolejne truchła, ale tu już zwolnił nieco, chcąc mieć Olivera w zasięgu. Sprawdzili kilka aut, ale wszystko było beznadziejnie puste. Istotnie się spóźnili.
— Ej, widziałeś? — rzucił nagle, kiedy kątem oka coś mu błysnęło za szybą zblokowanego samochodu. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej. Wskoczył na maskę sedana, zerknął na w połowie sprasowanego trupa i wyciągnął maczetę. — Zamknij mordę — odparł charczącemu umrzykowi, nim nie wpakował mu ostrza w twarz.
I już miał się przyjrzeć mrygającemu zegarkowi i ogólnie wnętrzu auta, kiedy jego uwagę odwrócił dziwny dźwięk.
Kucając na aucie, Axel podniósł wzrok i obejrzał się w tamtym kierunku. W kierunku, gdzie stał pancerniak. Niedobrze. Zerknął jeszcze raz na samochód i zlazł na ziemię.
— Wracamy — zawołał i ruszył przodem, nasłuchując kolejnych odgłosów, starając się ogarnąć, co właściwie może je wydawać. W międzyczasie wymienił w ręce maczetę na pistolet, który odbezpieczył, tak na wypadek, gdyby to jednak byli ludzie.
@Oliver Langley @Mistrz Gry Skirata